Kategorie
- Aktualności (84)
- Informacje publiczne (1)
- KSSiP (9)
- O prawie (3)
- Prace legislacyjne (9)
- Prawo cywilne (1)
- Prawo gospodarcze (1)
- Prawo rodzinne (2)
- Publicystyka (5)
- Stanowiska, wnioski, opinie (14)
- Walne Zebrania (1)
- Wyróżnione (3)
Na sali sądów rodzinnych siadają przestraszeni nastolatkowie. Trafili tu, bo wyzywają rówieśników, biją ich, nie słuchają nauczycieli i rodziców, nie chcą chodzić do szkoły. Czasem wybierają sobie kogoś z najbliższego otoczenia i poniżają go na wszystkie możliwe sposoby. Ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich z dnia 9 czerwca 2022 roku określa takie działania osób w wieku 10-18 lat jako demoralizację lub czyny karalne. W niniejszym artykule skupię się na jednostkach, wobec których prowadzi się postępowania o demoralizację.
Pojęcie demoralizacji nie ma ustawowej definicji, niemniej raczej każdy człowiek intuicyjnie rozumie to pojęcie jako działanie osoby, które nie jest akceptowane przez ogół społeczeństwa, ponieważ narusza przyjęte normy. W doktrynie prawa wskazuje się, że demoralizacja to „psychospołeczny proces cechujący się niekorzystnymi zmianami osobowości i zachowań nieletniego o charakterze nasilonym i względnie trwałym, który przejawia się w nieprzestrzeganiu norm i zasad postępowania obowiązujących powszechnie dzieci i młodzież”1. Demoralizacja może być także wynikiem procesu, który toczył się w życiu nieletniego na skutek czynników środowiskowych (np. społecznym niedostosowaniem się, wykluczeniem, zaniedbaniem rodziców), zaburzonym stanem osobowości nieletniego definiowanym jako negatywny stosunek do norm postępowania obowiązujących w społeczeństwie2.
Wobec posługiwania się przez ustawodawcę pojęciem demoralizacji formułuje się szereg uwag, z których najistotniejszą, z mojego punktu widzenia, jest jego brak odniesienia do celów ustawy, tj. wspierania dziecka w dążeniu do postępowania z aprobowanymi w społeczeństwie normami, a piętnowanie go z powodu naruszenia tych norm3. Oznacza to zatem, że nieletni, który trafia do sądu, a akta jego sprawy mają czerwony pasek na okładce, czuje się już w pewien sposób napiętnowany, gorszy, „spisany na straty”, niedostosowany, inny, dziwny, zły. Pomimo oczywistego uznania, że trafił do sądu na skutek podjęcia pewnych działań, które jak wyżej powiedziano, były niezgodne z ogólnie przyjętymi normami obowiązującymi w społeczeństwie, to w mojej ocenie do zadań sędziego rodzinnego należy nieustanne podkreślanie, że celem postępowania jest jego wspieranie, a nie karanie. Innymi słowy, mimo tego, że w swoim zachowaniu łamie ogólnie przyjęte normy etyczne i prawne, to jego obecność na sali sądowej ma mieć charakter incydentalny, uświadamiający mu, że społeczeństwo (rodzice, nauczyciele itd.) nie akceptują przejawów jego zachowania, a nie jego samego. Zachodzi zatem konieczność oddzielenia osoby od jej zachowań. Pojęcie demoralizacji temu niestety nie służy. Stoję na stanowisku, że człowiek, który jest uważany za gorszego, złego, „spisanego na straty”, dziwnego, innego, zwłaszcza w relacjach hierarchicznych (rodzic-dziecko, nauczyciel-uczeń, sędzia-nieletni) prędzej czy później przyjmie te określenia za własne, zacznie myśleć o sobie w ten sposób, a wówczas trudno uznać, że cele postępowania w sprawach nieletnich zostały osiągnięte. Zjawisko to, wprawdzie w wersji odnoszącej się raczej do zachowań pozytywnych, zostało zbadane i opisane przez Roberta Rosenthala i Lenore Jacobson w 1968 roku i określa się je jako „efekt Pigmaliona”4.
W 1968 roku w szkole podstawowej w West Coast w San Francisco przeprowadzono testy na inteligencję wśród uczniów rozpoczynających naukę. Następnie Robert Rosenthal wskazał nauczycielom grupę uczniów, którzy uzyskali najwyższy wynik, a zatem w stosunku do nich można było przewidywać, że będą najlepszymi uczniami. W istocie tak się stało. Dzieci te zdecydowanie lepiej od innych poradziły sobie z nauką, a poza tym, po ponownym przeprowadzeniu testów na inteligencję rok później, osiągnęli jeszcze wyższe rezultaty. Cały sens badania polegał jednak na tym, że Rosenthal wprowadził nauczycieli w błąd i wskazał im uczniów nie wybitnych, a przypadkowych, wybranych losowo. W grupie tej znajdowały się zarówno dzieci z bardzo dobrymi wynikami z testów, jak i z przeciętnymi rezultatami. Nauczyciele nie wiedzieli o tym przez cały rok szkolny i zgodnie z przewidywaniami badacza poświęcali więcej uwagi uczniom ze wskazanej grupy, co spowodowało uzyskanie przez nich lepszych wyników w ponownym teście. Z badania tego wynika jeden zasadniczy i wielokrotnie potwierdzany przez innych naukowców wniosek – oczekiwania innych wobec nas, ich opinia na nasz temat, przewidywania co do naszych możliwości – stają się rzeczywistością. Ze „zjawiskiem Pigmaliona” mamy do czynienia w wielu relacjach międzyludzkich. Jeśli uważamy naszego partnera/partnerkę za leniwego/leniwą, to trudno oczekiwać, że będzie regularnie wynosił/a śmieci czy sprzątał/a po obiedzie. Tak zwane „etykiety” nie tylko stygmatyzują ludzi, ale wywołują u nich poczucie, że nie warto postępować inaczej. W mojej ocenie szczególnie widać to wśród dzieci i nastolatków, którzy nie mają jeszcze ugruntowanych przekonań co do własnego „Ja”.
Nie ulega moim zdaniem wątpliwości, że przejawy „efektu Pigmaliona” są obecne także na sali sądowej, na którą wchodzi nieletni z rodzicami (bądź z jednym z nich), przestraszony zaistniałą sytuacją. Młody człowiek nie wie, co go czeka. Pobyt w sądzie w charakterze nieletniego zapamięta raczej na całe życie. Czy ma wyjść z sądu przekonany o tym, że jest zły, a sędzia go „ukarał”, czy raczej powinien być skłonny do refleksji nad własnym postępowaniem? W tym miejscu należy wyjaśnić jeszcze jedną rzecz. Badacze „efektu Pigmaliona” przyjmują, że obserwator (czyli np. sędzia) formułuje wobec innej osoby błędną hipotezę, która następnie sprawdza się jako „samospełniająca się przepowiednia”. Jeśli natomiast nieletni nie chodzi do szkoły, wchodzi w liczne konflikty z rówieśnikami, nie słucha rodziców i nauczycieli, to nie jest to żadna hipoteza (tym bardziej błędna), a raczej stwierdzenie istniejących faktów (to obserwacja a nie ocena). Ustawodawca określił je pojęciem „demoralizacji”, co w powszechnym rozumieniu tego słowa sugeruje, że jednostka dopuszczająca się wskazanych czynów jest zła, krnąbrna, dziwna, niedostosowana itp., co, jak wyżej wskazano, nie służy osiągnięciu celu postępowania wobec nieletnich. Zachodzi zatem konieczność, o czym już pisałam, ale warto to powtórzyć, oddzielenia jednostki od jej czynów, czyli to nie dziecko jest zdemoralizowane, a podejmuje działania, które są niezgodne z przyjętym porządkiem norm, nie są i nie będą akceptowane. Nie jest to jednak jednoznaczne z przyjęciem, że młody człowiek jest zdemoralizowany, czyli zły, w potocznym rozumieniu tego słowa. Przyjęcie, że nieletni jest osobą niedostosowaną społecznie, złą, inną, dziwaczną, agresywną, prowadzi nieuchronnie do tego, że będzie on dążył do urzeczywistnienia tych określeń, jeśli na jego drodze nie pojawi się ktoś, kto powie, że jest akceptowany jako człowiek, natomiast niektóre z jego zachowań są sprzeczne z przyjętymi normami, krzywdzą innych ludzi (lub jego samego), a zatem warto podjąć wysiłek w celu zmiany swojego postępowania. W badaniach empirycznych wielokrotnie udowodniono, że traktowanie kogoś jako innego, gorszego, czy złego, prowadzi w konsekwencji do zachowania się tej jednostki wedle ocen innych. Dzieje się tak dlatego, że każdy człowiek dąży do zachowania spójności własnego „ja”5.
Zjawisku tworzenia negatywnych samospełniających się proroctw można przeciwdziałać. Ludzie są mniej skłonni do tworzenia negatywnych samospełniających się proroctw, gdy są zmotywowani do tworzenia prawdziwych ocen innych ludzi i zdobywania sympatii. Obserwator stawiający sobie za cel uformowanie trafnej i sprawiedliwej oceny drugiej osoby jest w stanie zniwelować efekty swojego początkowego nastawienia. Według badań Stevena Neuberga ludzie, którzy są zmotywowani do rzetelnej oceny swoich rozmówców mają tendencję do uważniejszego słuchania, wzbogacania zadawanych pytań o różne formy niewerbalnej zachęty, oraz do stawiania większej ilości pytań otwartych i oryginalnych dających osobom ocenianym możliwość odpowiedzi przełamującej negatywne oczekiwania wobec nich6.
W trakcie przesłuchiwania osób nieletnich dość często zdarza mi się, że początkowo nie chcą oni nic powiedzieć i dopiero później, w toku mojej rozmowy z rodzicem (rodzicami) na temat różnych zachowań nieletniego (codziennych, nie odnoszących się do przedmiotu sprawy, np. kwestie sprzątania w pokoju, wychodzenia na dwór, spotkań ze znajomymi, wyrzucania śmieci, opieki nad rodzeństwem czy innymi domownikami, nauką, planami na przyszłość), nieletni włącza się w rozmowę i chce zabrać głos w sprawie. Wierzę, że „otwarcie” się takiego młodego człowieka następuje na skutek zrozumienia przez niego, że nie traktuję go jako osoby innej, niedostosowanej, dziwnej, krnąbrnej, gorszej, „spisanej na straty”, złej, a naprawdę interesuję mnie, co ma do powiedzenia. Po wysłuchaniu nieletniego (bez oceniania, a jeśli zadaję pytania, to doprecyzowujące i parafrazujące), wyjaśniam mu cel postępowania, tj. wspieranie go w dążeniu do podejmowania przez niego zachowań zgodnych z przyjętymi w społeczeństwie normami i wyrażam nadzieję, że pobyt na tej sali będzie tylko incydentem w jego życiu.
Nie mam złudzeń, że niekiedy z pewnością poczucie, że „nie jestem zły, mogę inaczej”, jest tylko chwilowe. Nastolatek wraca do środowiska, rodziny, szkoły i tam nadal działa na niego „efekt Pigmaliona”. Obawiam się, że jeśli młody człowiek nie dostanie więcej bodźców „nie jesteś zły, jedynie twoje zachowanie bywa nieodpowiednie, możesz inaczej”, także z innych źródeł niż jednorazowe spotkanie z sędzią rodzinnym, to jego demoralizacja będzie się pogłębiać. Trzeba wziąć pod uwagę także inne ograniczenia – choroby, uzależnienia itp. Niekiedy, nawet po krótkim czasie, ten sam nieletni wraca na salę sądową i wówczas trzeba zastosować surowszy środek wychowawczy, np. zamiast nadzoru kuratora sądowego umieszczenie w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, bo dopiero tam mogą zostać osiągnięte cele postępowania. Nie zmienia to jednak tego, że warto starać się unikać stygmatyzacji nieletnich, nie pogłębiać występowania w ich życiu „efektu Pigmaliona” w znaczeniu pejoratywnym i nie powodować, by dotychczasowe postępowanie stało się dla niego jedynym znanym, a co za tym idzie, jedynym możliwym. W mojej ocenie z sądu rodzinnego nieletni powinien wyjść z poczuciem, że nie został ukarany, a otrzymał szansę i wsparcie. Że być może warto postępować inaczej. Jeśli warunki środowiskowe, w których przebywa, na to pozwolą, będzie możliwe zaobserwowanie działania „efektu Pigmaliona”, jak w eksperymencie Rosenthala. „Skoro sędzia nie uważa, że jestem <spisany na straty>, dziwny, niedostosowany, inny, zły, to może rzeczywiście taki nie jestem”. Jeśli środowisko, w którym przebywa, podtrzyma w nim tę wiarę, to nieletni z pewnością nie wróci już na salę sądową. Jeśli jednak środowisko to będzie nieprzyjazne, to może stać się i tak, że nastolatek będzie wracał na salę sądową wielokrotnie (jako nieletni i później jako dorosły – sprawca przestępstw).
O „efekcie Pigmaliona” napisano wiele. Dużo wartościowych treści znajduje się także w artykułach internetowych. Poznanie mocy jego działania w mojej ocenie pozwala inaczej spojrzeć na problemy nieletnich, którzy dopuszczają się działania niezgodnego z normami przyjętymi w społeczeństwie. Często sędzia rodzinny ma świadomość, że konkretny nastolatek może nawet niespecjalnie zdaje sobie sprawę z treści tych norm, ponieważ funkcjonuje w środowisku, które jest już sądowi rodzinnemu znane ze spraw opiekuńczych (np. ograniczenie władzy rodzicielskiej stosowane na mocy art. 109 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego) Pomimo tego, że treść art. 3 Ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich tylko marginalnie odnosi się do warunków sytuacyjnych, jakie towarzyszą nieletniemu na co dzień, to niekiedy mają znaczenie fundamentalne. Każdy człowiek ma takie same potrzeby, których podstawą jest bezpieczeństwo, wsparcie, troska, wiedza o istnieniu i konieczności respektowania granic swoich i innych ludzi. Dla prawidłowego rozwoju człowieka fundamentalne jest przekonanie, że świat jest bezpiecznym miejscem, a ludzie mogą być źródłem pomocy ukojenia i wsparcia7. Śmiem twierdzić, że nastolatkowie, którzy w swoim codziennym funkcjonowaniu wykazują przejawy demoralizacji nie uważają świata za miejsce bezpieczne. Wchodząc na salę sądową również są nastawieni albo wrogo (choć za wrogością tą raczej zawsze stoi lęk) albo widać po nich przerażający strach. Czy sala sądowa będzie dla nich miejscem, w którym kolejny raz przekonają się, że są „nic nie warci”, źli, niedostosowani, „spisani na straty”, czy choćby otrzymają tylko możliwość zrozumienia, że to ich zachowania, a nie oni, są przez społeczeństwo nieakceptowane? Przekonanie o tym, że sędzia rodzinny może dziecko „ukarać” jest powszechne w społeczeństwie. Praktycznie na każdej rozprawie tłumaczę nastolatkowi i jego rodzicom, że nie o karanie tu chodzi. Chociaż spotkanie w sądzie jest chwilowe, to moim zdaniem niesie w sobie potężny ładunek emocjonalny. Warto to wykorzystać. Jeśli za słowami sędziego rodzinnego będzie stała jego postawa (wszelkie dysonanse, tj. sprzeczność postawy z wypowiadanymi słowami, są od razu wyczuwalne, zwłaszcza przez nastolatków), to nieletni z pewnością podejmie refleksję nad swoim postępowaniem. A przecież to pierwszy i konieczny etap w drodze prowadzącej do zmiany zachowania i życia w społeczeństwie zgodnie z ogólnie przyjętymi normami etycznymi i prawnymi.
1.T. Bojarski, [w:] T. Bojarski, E. Kruk, T. Skrętowicz (red.), Postępowanie w sprawach nieletnich, 2016, s. 54-55. Cytuję za Komentarzem do art. 2 Ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, red. Drembkowski/Kowalski, wyd. 1., 2023, LEGALIS.
2.Komentarz do art. 2 Ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, red. Drembkowski/Kowalski, wyd. 1, 2023, LEGALIS.
3. Tamże.
4.Pigmalion był mitycznym królem Cypru, który zakochał się w stworzonym przez siebie posągu kobiety, ożywionym następnie przez Afrodytę. „Efektem Pigmaliona” określa się też „samospełniającą się przepowiednię”.
5.K. Janowicz, M. Jadwiżyc, B. Kucharski, K. Piątkowski, Rozwój dziecka z rodziny niepełnej a stereotypowe przekonania i postawy nauczycielskie, [w:] Dobro dziecka w ujęciu interdyscyplinarnym, E. Kabza, K. Krupa-Lipińska (red), Toruń 2016, https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/3722/DOBRO_DZIECKA_W_UJECIU_INTERDYSCYPLINARNYM_TORUN_2016_Z_OKLADKA_2.pdf, s. 255, dostęp: 10 lutego 2024 r.
6.Tamże, s. 255-256.
7.A. Schwark, „Być lepszym niż wczoraj i lepszym niż inni”, czyli o społeczno-kulturowych uwarunkowaniach autodestrukcji pośredniej, [w:] Dobro dziecka w ujęciu interdyscyplinarnym…, s. 244.
.